czwartek, 5 września 2019

Aktualne nawyki :)

Wróciłam właśnie z długiego spaceru i popijam sobie mój świeżo wyciskany sok. Od 2 tygodni jestem szczęśliwą właścicielką wyciskarki wolnoobrotowej i wypijam codziennie około litra takiego soku. Na początku pije pół szklanki soku z buraka i pietruszki (który jak dla mnie ma okropny smak, ale jest bardzo zdrowy) , a później delektuje się jakimś dobrym smakiem. Dzisiaj był to grejpfrut, pomarańcza, brzoskwinia, jabłko, gruszka marchewka. Pycha!


W tym poście chciałabym pociągnąć ostatni temat i myślę, że już dokończyć. Napisałabym, że jest to temat mojego odchudzania, ale nie - to jest już bardziej mój styl życia, sposób odżywiania. Zdrowie jest dla mnie zawsze na pierwszym miejscu.



Wcześniej nie chciałam nawet słuchać o tym, że można jeść normalnie, nie chodzić głodnym i chudnąć.
A jednak. Paradoksalnie odkryłam, że jest tak, że tyjemy od za małej ilości jedzenia, bo to uruchamia taki cały łańcuszek zdarzeń, który jest nieunikniony i który sprawia, że myślimy, że nigdy nie uda nam się schudnąć. 
Mimo, że pewnie znamy cały ten schemat to i tak ciągle robimy to samo. Ale musi przyjść ten moment, że mamy już dość takiego trybu życia i powiemy w końcu stop.


Zaczęłam słuchać własnego organizmu. Kiedy mam wolne albo np pracę na późniejszą godzinę to wysypiam się. Nie mam o to wyrzutów sumienia. Dzisiaj np. obudziłam się o 10:00, a teraz jest 14:00 i czuję się super. Natomiast przez ostatnie dni budziłam się o 7 i też dobrze. Nie róbmy czegoś na siłę i wbrew sobie.



Ja obserwowałam przez jakiś czas swój organizm i dla mnie najlepszym system jedzeniowym jest śniadanie, obiad i kolacja. Ale tak samo - jem kiedy jestem lekko głodna. i czuje, że bym coś już zjadła. Czasami wstaje i mam od razu ochotę coś zjeść a czasami jem 2/3/4 godziny po wstaniu. To samo z obiadem i kolacją. Stwierdziłam, że na mnie nie działają twarde reguły i mój plan musi być elastyczny.

Po obiedzie jem zazwyczaj coś słodkiego. Nie jest to jakaś wielka porcja, ale np. kawałek ciasta, jakiś batonik. Ale to zazwyczaj jest mój jedyny czas w dniu kiedy jem takie rzeczy. Po prostu zawsze po obiedzie mam ochotę na coś takiego.:)

Jedynym moim "problemem"  jak na ten moment jest aktywność fizyczna. Brakuje mi w niej systematyczności. Po prostu ćwiczę jak mam na to ochotę. Jednak chciałabym to zmienić. 

Postanowiłam, że moim takiem codziennym minimum ćwiczeń będzie 10000 kroków (uwielbiam spacerować) i 200 brzuszków. 

Zapisałabym się na jakieś zajęcia typu tańce czy coś, ale na razie nie mam na to kasy. Chciałabym kiedyś tańczyć pole dance.

I na tym chyba zamknę ten temat.  Oczywiście będę jeszcze nie raz jakoś wspominać o tym czy też wstawiać zdjęcia jakiś posiłków, ale myślę, że ogólnie już wyczerpałam ten temat.
W sumie już jestem sama zmęczona myśleniem o tym :) 

Jedzenie już nie rządzi moim życiem i z tego powodu jestem super szczęśliwa.




środa, 4 września 2019

W końcu schudłam :)

Przed chwilą sprawdzałam i okazało się, że wstawiłam tutaj pierwszego posta w 2013 roku...
6 lat temu. Miałam wtedy 15 lat. 

Przez ten czas tak wiele się zmieniło. Usiadłam teraz i zamierzam sama jakoś ogarnąć swoje życie, bo od pewnego czasu wszystko dzieje się tak szybko, a ja tak jakby zostaje  trochę obok.
W kolejnych dniach dodam kolejne posty. Poukładam sobie jakoś w głowie, a może niektórym to da do myślenia.



Najpierw zacznę od "problemu", który jest ze mną chyba od zawsze - a mianowicie moje odżywianie i aktywność fizyczna, pojawi się też wpis o przeprowadzce, chłopaku, studiach, pracy - czy o wszystkim co sprawiło, że dorosłam.

 Od zawsze uważałam siebie za osobę nie szczupłą ani nie grubą. 
Odkąd pamiętam ważyłam 70kg (w tym czasie zaczęłam prowadzić bloga) przy wzroście 173 - przestałam rosnąć już w gimnazjum. W liceum waga ta wzrosła i był moment, że pokazywała 75kg. Byłam przerażona.


W sumie od zawsze byłam na "dietach", które następnie kończyły się tygodniem obżarstwa. I tak w kółko. Jeśli wydaje Wam się to znajome to tym bardziej przeczytajcie tego posta :)

Ogólnie rzecz biorąc zamiast chudnąć cały czas tyłam mimo, że w mojej głowie cały czas miałam tylko jedna myśl - dieta. 

Taka sinusoida trwała przez całe gimnazjum, w liceum mam wrażenie, ze to się nasiliło.



Miałam taki czas, że głodziłam się przez tygodnie do tego stopnia, że faktycznie schudłam, ale mój dzień wyglądał tak, że szłam do szkoły bez śniadania. W szkole jadłam np. banana wracałam do domu jadłam małą porcję obiadu lub w ogóle go nie jadłam i szłam spać głodna.
Pamiętam, że to była moja taka najbardziej restrykcyjna próba schudnięcia - robiłyśmy tak razem z przyjaciółką. Otrząsnęłam się dopiero, kiedy J. zemdlała w autobusie przez te nasze głodówki.

Ale to "otrząśnięcie" polegało na tym ze przez kolejne dni jadłam niebotyczne ilości jedzenia i przytyłam do większej wagi niż ta sprzed odchudzania..


A poźniej wróciłam do głodówki.

W III klasie liceum, po maturach, zaczęłam spotykać się z moim obecnym chłopakiem. 

Wychodziliśmy wieczorami na miasto, siedzieliśmy tam do późna, A. zawsze coś jadł a ja siedziałam ze szklanką wody, po czym gdy odwoził mnie do domu rzucałam sie na jedzenie w lodówce i rano budziłam się z jeszcze większym obrzydzeniem do siebie. To był mój pierwszy prawdziwy chłopak  i jeszcze bardziej miałam pragnienie żeby schudnąć.

Całe wakacje przed studiami moje odżywianie wyglądało tak samo.

Nadszedł wrzesień, studia i przeprowadzka. Byłam już kilka miesięcy z A. i zaczęłam się przed nim coraz bardziej otwierać z moimi problemami - także z problemem jedzenia. A. miał i nadal ma świetną figurę, mimo, że je normalnie i nie zawsze zdrowo. Wtedy zaczęło mi coś w głowie nie pasować. Poprosiłam mojego chłopaka, żeby mnie "pilnował z jedzeniem". Chciałam, żeby zwracał uwagę na to moje niejedzenie. Moim postanowieniem było jedzenie to na co mam ochotę i kiedy mam ochotę bez objadania się.

Od tamtej pory aż do teraz pożegnałam się ze wcześniej wspomnianą sinusoidą. 

Zaznaczam, że od początku tej drogi zaczynając od walki z głodówką nie wchodziłam na wagę. Miałam już jej dość po tylu latach codziennego ważenia.

Gdy już uświadomiłam sobie, udało mi się przezwyciężyć ten problem wypisałam sobie na kartce w punktach co robię źle odnośnie mojego odżywiania.


Na pierwszy rzut poszły słodycze - mój najsłabszy punt. Cieszyłam się, że A. nie lubi słodyczy i że mieszkam sama, dzięki czemu nie kusiły mnie kiedy uczyłam się i siedziałam w mieszkaniu. 
W tym czasie moim postanowieniem było to, żeby nie jeść słodyczy KOMPLETNIE jednocześnie trzymając się poprzedniego postanowienia. Na fast-foody pozwalałam sobie tym bardziej, że pracowałam w pizzerii. 

Gdy brała mnie ochota na coś słodkiego robiłam sobie herbatę albo kawę. 


Gdy po kilku miesiącach zauważyłam, że problem słodyczy przestał mnie dotyczyć (gdzie wcześniej mogłam jeść je na śniadanie, obiad i kolacje w ogromnych ilościach) postanowiłam wprowadzić kolejną "małą" zmianę. 

Było to picie tylko i wyłącznie wody. Nawet na weselach "kieliszki" popijałam wodą.

Następnie ograniczyłam fast- foody i jak już je jadłam to tylko do 18:00.

Kolejna zmiana - do każdego obiadu warzywa.

Poźniej jeszcze zaczęłam zwracać uwagę na ilość białka w pożywieniu.

W grę zaczęły wchodzić takie szczególiki, ale już w tym momencie czułam, że jest dobrze. Zważyłam się i okazało się, że schudłam 5kg. Mimo, że stało się to w kilka miesięcy i tak jestem z siebie bardzo dumna, bo te kilogramy nie powróciły. Do mojej wymarzonej wagi, której nie widziałam od podstawówki ( :D ) zostało mi jeszcze 5kg.
 Chcę je zrzucić zdrowo i równie wolno - z głową! O tym w innym poście ;)


Na ten czas jedyną rzeczą, którą chciałabym poprawić jest aktywność fizyczna.

Więc naprawdę da się schudnąć i żyć normalnie. :) Nie od razu Rzym zbudowano i podobnie jest z odchudzaniem. Małymi kroczkami.
Nie wymyślajmy ani z jakimiś skomplikowanymi posiłkami ani ćwiczeniami.Prościej czasami znaczy lepiej- przynajmniej na 
początku! :)





czwartek, 14 marca 2019

Umiar z zdrowe podejście :)

Wczoraj przez cały dzień nie chciało mi się przez cały dzień jeść. Wieczorem przyjechał mój chłopak i zrobiłam mu kolacje. I mimo tego, że nie byłam głodna, to nałożyłam sobie trochę tej kolacji (ziemniaki, mięso z piekarnika i kapusta).

Później zaczęliśmy oglądać serial. Mój chłopak przywiózł chipsy i oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zjadłam pół paczki. Po 24:00 pojechaliśmy na miasto i wypiłam piwo i zjadłam frytki.

Można sobie pomyśleć, że koszmar - ile ja zjadłam na noc. I również tak na początku pomyślałam. Ale za chwilę szybko wyparłam te myśli, ponieważ przez takie wyrzuty sumienia kolejnego dnia zjadłabym już całkiem niezdrowo i w ogromnych ilościach i pewnie to by się ciągnęło przez 2 tygodnie.

Tak właśnie było kiedyś. Na szczęście nauczyłam się na swoich błędach i mimo wielkiej ochoty na słodycze i niezdrowe jedzenie, zjadłam dzisiaj lekko i wypiłam dużo wody. 
Jak wiadomo niezdrowe jedzeni wpływa na nas tak, że mamy ochotę na więcej, słodycze to już wgl.

Mimo, że chcę schudnąć, to nie nazwę teraz swojego sposoby żywienia dietą i odchudzaniem. 

O takie zachowanie jak opisałam wcześniej bardzo długo się starałam. I mogę śmiało powiedzieć, że jestem z siebie dumna.

Po tylu podejściach do schudnięcia, wiem już, że to nie nastąpi z dnia na dzień i muszę wprowadzać w życie nawyki, które zostaną ze mną już na zawsze, a nie do czasu jak schudnę. Bo później znowu bym przytyła. 

Swoją "dietę" musimy dopasować do siebie i musi to się stać naszym sposobem życia.

Doszłam do tego, gdy już po milionie prób odchudzania, wreszcie zrezygnowałam całkiem z jakiś diet i zaczęłam jeść normalnie. Nie wchodziłam też w tym czasie na wagę.

I jakie było moje zdziwienie, gdy po pół roku się zważyłam i waga pokazała 4 kg mniej. I te kilogramy zniknęły na stałe. A próbowałam zrzucić je przez co najmniej 4 lata.

Więc da się. Tylko trzeba zachować zdrowy rozsądek i odpowiedni balans. 

Zjadłaś całą czekoladę i popiłaś pepsi? TRUDNO 
Jutro zjesz bardziej lekko i nic się nie stanie. 
Nie myśl sobie jaka jesteś beznadziejna. 

Ale się rozpisałam :D 

Ja właśnie wróciłam z zajęć. Wypiłam kawę, jem pomarańczę i zaraz zrobię to, co na dzisiaj zaplanowałam. 

Umiar i zdrowe podejście też dotyczy nauki czy też pracy. Kiedyś napiszę o tym inny post, bo ja jestem bardzo skrajna i też miałam z tym problem, ale poradziłam sobie.

Mam nadzieje, że te wpisy komuś pomogą.
 ODPUŚĆMY SOBIE CZASAMI, A ŚWIAT SIĘ NIE ZAWALI :)
Słuchajmy swojego ciała i jego potrzeb.

A teraz trochę motywacji i lecę.
Muszę się trochę spiąć, bo w sobotę idę do pracy, w niedzielę na chrzciny, więc przez cały weekend nic nie zrobię na studia. Jutro tak samo. Więc do dzieła :D









 

środa, 13 marca 2019

Moje przemyślenia i cele :)

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, co bym chciała w sobie zmienić. Ale chodzi mi bardziej o takie konkrety. 

1. Pozbyć się boczków 
2. Umięśnić brzuch
3. Wysmuklić uda 
4. Wyrzeźbić pośladki

Oczywiście wiem, że podstawą jest zdrowa dieta. I cały czas staram się ją wprowadzać w życie, małymi kroczkami poprawiać swoje nawyki.

Wiem, że moim błędem jest to, że zaczynam bardzo podjadać wieczorami. Postanowiłam więc, że będę jadła trochę później kolację, w sumie to wgl ją wprowadzę jako coś normalnego do mojego jadłospisu. Niestety mam wpojone do głowy, że kolacje są złe. A wiem, że lepiej zjeść coś lekkiego wieczorem niż kłaść się głodnym. 

Może po prostu bardziej wsłucham się w swoje ciało, a nie będę ślepo podążała za aktualną modą jedzeniową. 

A jeśli chodzi o ćwiczenia, to mam straszny problem z systematycznością. 
Ogólnie w tym semestrze mam bardzo dużo czasu. Myślę, żeby chociaż zacząć od codziennych spacerów. Nawet jak przyjedzie mój chłopak, to, żeby po prostu iść się przejść.
I do tego robić codziennie brzuszki. Od czasu do czasu gdy faktycznie będę miała chęci to wykonam jakiś konkretny trening. Może akurat zacznę się tym pasjonować. :D

Dzisiaj weszłam na wagę i pokazała ona 68kg czyli cały czas tyle samo. Mam nadzieję, że jeżeli wprowadzę teraz takie drobne zmiany plus będę kontynuowała to co zaczęłam czyli nie jedzenie słodyczy itp to w ciągu miesiąca zejdę do tych 66kg. 

To już taka waga, która bardziej by mi odpowiadała. Następny cel to 64kg.

Nie chcę skupić się tylko na diecie. Może też być tak, że na razie zatrzymałabym się na takiej diecie jaką mam i więcej ruszała. 

Mam nadzieję, że jak teraz zrobi się cieplej to ta moja aktywność jakoś naturalnie się poprawi.

Dzisiaj chyba idę na imprezę. Spróbuje nic nie wypić i dobrze się bawić. 

I to by było chyba tyle na dzisiaj. Idę teraz robić to wszystko co sobie zaplanowałam, żeby się jednak wyrobić do wieczora i mieć czas na relaks :)










wtorek, 12 marca 2019

Moje sposoby na stres i czerwienienie się :) "Kapitan Marvel"

Hej :) Właśnie zjadłam obiad i siadam do swoich dzisiejszych zajęć.

Dzisiaj muszę zrobić to co wczoraj miałam zrobić, ale poszłam do kina i nic prawie nie zrobiłam ;/
Byłam na "Kapitan Marvel" w 3D w Heliosie. Zawsze po tego typu filmach mam takie wrażenie, że robię za mało, że ogólnie to mogłabym być dużo bardziej produktywna. Mój chłopak lubi tego typu filmy, ja do końca nie wiem jak to tam z nimi jest, bo filmy Marvela się jakoś ze sobą łączą i wgl. Ale polecam, nie nudziłam się :D

Byłam dzisiaj na zajęciach z chemii. Zamierzam się trochę pouczyć i  robić wszystko zgodnie ze swoim planem, który ustaliłam. Tak więc zaraz posprzątam i zacznę działać, ale najpierw trochę o tym co w tytule.

Od zawsze miałam problem ze stresem i tym, że robię się czerwona w najmniej odpowiednim momencie. Przez to nigdy nie lubiłam "wychylać się przed szereg". Przez te lata znalazłam na to wszystko sposób.
Mam nadzieję, że ten post chociaż komuś pomoże, ponieważ to nie jest dla osób dotkniętych tym problemem łatwy temat. Ja aż za dobrze znam uczucie gorąca na twarzy w trakcie jakiejś prezentacji.
Niżej przedstawiam Wam sposoby, które ja używam na codzień i które się u mnie dobrze sprawdzają.

1) "Miej wyj"bane a będzie Ci dane"

Z własnej autopsji wiem, że ciągłe myślenie o rzeczy, która nas stresuje i zastanawianie się jak to będzie gdy to już nastąpi i się nie uda jest bardzo bardzo złym pomysłem. Nie można tak robić. Jak nawet nas taka myśl najdzie to jak najszybciej wyrzucajmy ją z głowy. Pokaże to na przykładzie egzaminu na studiach. Oczywiście boimy się, że coś może się nie udać, że wyrzucą nas ze studiów i wgl rodzice będą załamani, tyle lat zmarnowanych :D I nie chodzi o to, żeby teraz powiedzieć "mam wyjebane, niech się dzieje co chce". Bardziej chodzi o to, żebyśmy się uczyli i dali z siebie wszystko, ale gdy przyjdzie czas egzaminu wtedy powiedzieli sobie te słowa. Przecież przed samym egzaminem już nic nie zrobimy, musimy zaufać sobie i trochę mieć wylane. Wtedy nasze myśli będą oczyszczone z  niepotrzebnych myśli i pójdzie nam wszystko tak jak to sobie zaplanowaliśmy.

2) Dobrze wyglądać

W sytuacjach, które wiemy, że będą dla nas stresujące starajmy się jak najlepiej wyglądać, żeby czuć się pewniej i lepiej.
 

3) Wyobrażać sobie jak by w tym momencie zachowała się osoba, która według nas jest bardzo pewna siebie i odważna

Może Wam to się wydać głupie, ale jak spróbujecie się wczuć w taką osobę to zobaczycie, że to naprawdę działa :D

 

4) Wyobrażać sobie, że mówimy do osoby, którą dobrze znamy


5) Mówić powoli i zastanawiać się nad tym co mówimy,  nie panikować

 

6) Być przygotowanym. Wierzmy w siebie, że wszystko się uda, za chwilę będzie koniec tej rzeczy i będziemy mogli iść np do kina



7) Co jakiś czas odstresowywać się. 

Wyjść ze znajomymi, na imprezę, może zapisać się na jakieś dodatkowe zajęcia np. tańce, czy nawet pójść do jakiejś pracy w weekendy jeżeli jesteśmy studentami. Im więcej zajęć tym lepiej - serio.

8) Kosmetyki

W przypadku dziewczyn dość dobrym pomysłem w przypadku czerwienienia się są zielone korektory. O wiele mniej widać rumieńce. Ja używam tej bazy:



9) Nie stawiać siebie nad innymi, chodzi mi o to, żeby nie myśleć, że inni są lepsi i zrobiliby coś lepiej

10) W przypadku jakiś egzaminów myślmy o tym, że nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji i pewnie połowa osób jest gorzej przygotowana

11)Aktywność  fizyczna i pozytywne myślenie

To się ze sobą łączy. Regularne ćwiczenia są dobre i dla naszego ciała i dla psychiki. 

Teraz zostawię dla Was trochę motywacji i idę zająć się swoimi obowiązkami:)








poniedziałek, 11 marca 2019

Poniedziałek :)

Właśnie wróciłam do mieszkania i zapakowałam wszystkie prezenty na sobotę. Miałam dzisiaj jedne zajęcia z botaniki, a tak to mam wolne. Wczoraj wróciłam późno z pracy. Zaraz zamierzam dokończyć czytać zakres materiału z podręcznika do botaniki, później przyjeżdża mój chłopak i robimy na obiad spaghetti. Chyba, że zmienię kolejność i za chwilę pójdę po składniki do spaghetti i je zjem, bo jestem strasznie głodna. Hmmm chyba tak zrobię. Muszę dzisiaj zrobić wszystko co sobie zaplanowałam, bo w końcu muszę się ruszyć. A teraz troszkę inspiracji :)






niedziela, 10 marca 2019

Zjadłam wczoraj pizze

Hej, hej. Jest już prawie 12:00. Zaraz wchodzę do pracy. Niestety wczoraj zjadłam pizze na obiad. Małą pizze z szynką i pieczarkami. Myślę, że nie jest to takie złe, ponieważ jem tą pizze tylko w weekendy kiedy pracuje i nie jest to dodatkowy posiłek tylko obiad. Nie chce się usprawiedliwiać, ale też nie będę sobie obiecywać, że nie będę jej jadła. Zobaczymy jak będzie dzisiaj.
Jutro rano też się zważę, bo już skończył mi się okres. Jak będzie więcej niż 68 to znaczy, że muszę wprowadzić jakieś zmiany, jeżeli nie to po prostu pozostanę przy niejedzeniu słodyczy i jedzeniu większej ilości warzyw.

Wczoraj nic ciekawego się nie działo. Dzisiaj pewnie też nie będzie, bo pracuję.

Narazie wstałam, pojechał mój chłopak, przeczytałam 2 działy z chemii, zamierzam jeszcze przeczytać trochę z botaniki i idę na autobus.

Na koniec trochę motywacji. Nie wiem czy się jeszcze dzisiaj odezwę, bo pewnie późno wrócę.









piątek, 8 marca 2019

Dzień kobiet :)

Wczoraj nie miałam czasu, żeby coś napisać, więc piszę dzisiaj. Wczorajszy dzień spędziłam bardzo miło że swoim chłopakiem. Byliśmy na obiedzie i deserze. Dostałam kwiaty i piazamę. A później pojechaliśmy już do mojej rodziny.

Dzisiaj obudziłam się o 6:30 i od rana robię pranie. Za chwilę wstanę i wypije kawę, bo od rana jakoś nie chce mi się jeść. Zrobię też jakieś ćwiczenia na brzuch, bo nóg też nie chce jakoś bardzo męczyć, dlatego że dzisiaj cały dzień będę kelnerką. Ogólnie czuje się tak grubo dzisiaj. Weszłam na wagę i pokazała 68,5kg gdzie od kilku tygodni zawsze było 67 coś. Ale nic. Może dlatego, że wczoraj trochę dużo zjadłam, albo dlatego, że jestem w trakcie okresu. Mogłam się dzisiaj po prostu nie ważyć :D
Moim celem teraz jest schudnięcie do 65 kg (pierwszy cel) i dla mnie dobrze by było jakby nawet to trwało 2 msc. Czyli do końca kwietnia. Ja nie mam takiego parcia na czas. A moim drugim celem będzie 62kg czyli to chce do lipca, a następnie już 58 do września i będę zadowolona. Ja też jestem dosyć wysoka (173cm) więc uważam że 58kg jest taką optymalną wagą.
Przez ostatnie dni nie jadłam za dobrze, bo w czwartek były urodziny mojej koleżanki a wczoraj dzień kobiet. Dlatego dzisiaj moim celem i wypicie dużej ilości wody i w miarę dobre jedzenie. Głównie chodzi mi o to, żeby nie zjeść pizzy. Może dam radę napisać coś później, ale teraz lecę zrobić brzuszki, wypić kawkę, trochę posprzątać i do czasu wyjścia do pracy pouczę się trochę botaniki. Teraz muszę trochę doscisnąć z tą nauką. Jutro chemii trochę zrobię. A w poniedziałek statystyka. Lecę :D