Wiem, wiem, że długo nie pisałam i to było bez sensu :( Ale teraz wracam i mam nadzieję, że będę bardziej systematyczna i konsekwentna niż ostatnio. Przepraszam :)
Co "popchnęło" mnie do tego, abym dalej pisała? Avene Triacneal. Najlepszy produkt anty-trądzikowy ever. To jest jedyna maść, która naprawdę mi pomogła.
Avene Triacneal jest kremem aptecznym i niestety ma swoją cenę, ale nie ukrywam, ze było warto w niego zainwestować. Do jego zakupu skłoniły mnie jego dobre recenzje napisane na blogach.
Avene Triacneal można kupić w SuperPharmie, ale pewnie też w innych aptekach. Ja go kupiłam za 53zł, jednak moja siostra kupowała go miesiąc później i byl na przecenie. Kosztował wtedy bodajże 45 zł. Już nie pamiętam dokładnie.
Zaczęłam go używać 23 sierpnia. Wiem, że nie powinnam, ponieważ w czasie stosowania tego kremu, skóra jest wrażliwa na słońce i można łatwo ja poparzyć, jednak u mnie nic złego się nie stało. No i używam go aż do teraz (4 grudzień). Niestety już mi się kończy i zamierzam kupić kolejną tubkę :)
OPAKOWANIE - tak jak widać na zdjęciu, tubka, w której znajduje się krem jest mała. Ma pojemność 30ml. Opakowanie zakończone jest "dziubkiem?" :D, który ma mały otwór. Przepraszam, ze to jest takie brudne :) Z tubki łatwo jest wycisnąć resztki kremu.
KONSYSTENCJA- krem bardzo się rozsmarowuje. Nie polecam stosowania na dzień, ponieważ zostawia on widoczny żółty film. Mimo małej pojemności produkt jest bardzo wydajny i starczył mi na 3 miesiące i jeszcze zostało go na parę razy (smaruję nim czoło, nos i brodę)
ZAPACH - wiem, że nie podoba się on wielu osobą, jednak dla mnie jest znośny. Nie spodziewajmy się cudów związanych z zapachem, ponieważ to jest krem leczniczy.
DZIAŁANIE / EFEKT - i teraz to na co wszyscy czekali :) Powyżej przedstawione jest zdjęcie, które robiłam przed chwilą (przepraszam za jakość, ale chciałam, żeby nie były to tylko puste słowa) Tak wygląda moja cera teraz. Przed używaniem kremu miałam DOSŁOWNIE całe czoło zawalone trądzikiem. Nie żartuje. Praktycznie wszystko zniknęło. Na zdj nie mam żadnego makijażu, oprócz kreski na oczach. Nie mam nawet korektora.Krem jedynie nie poradził sobie z wągrami na nosie, ale przeżyje ;) Nie mówię, że cała kuracja to była super eźtra, bo zdarzały się też takie momenty, w których strasznie mnie wysypywało i nie mogłam po prostu patrzeć w lustro. Jednak to wszystko przeszło. Podczas kuracji nie używałam żadnych innych kremów (nawet nawilżających) ani żeli to mycia twarzy. Myłam ją czystą wodą. Rano przecierałam całą twarz tonikiem (niedługo będzie recenzja). I co jakiś czas stosowałam różne maseczki z glinką i minerałami z morze martwego. Nie wstawiłam żadnego zdjęcia, które pokazywałoby moją cerę przed kuracją, bo takowego nie mam.
U mnie jeszcze czeka na swoja kolej:)
OdpowiedzUsuń